Jak ostatni dzień zimy mamił wizją rychłego końca ponurej i znienawidzonej pory roku, tak pierwszy dzień wiosny na nowo przywrócił nas do ponurej rzeczywistości - w tym klimacie pogoda nie jest od rozpieszczania tubylców.
I niewiele pomógł fakt, że wrocławskie trawniki roją się od żółtych krokusów, co dla mieszkańców Dalekiej Północnej Mazowieckiej Krainy, jest niemal egzotyką, po sięgających kolan zaspach śnieżnych, przykrywających ogródek, w którym PODOBNO WIOSNĄ wyrastają krokusy...
Wrocław przywitał nas deszczem i chłodem, co po krakowskim wiosenno - ciepłym, błogim rozochoceniu było bardzo niemiłą niespodzianką.
Nie przeszkodziło nam jednak w pięciogodzinnym spacerze po Ostrowie Tumskim i Rynku. Potomki zgrzytały zębami i biadoliły, wyrzekając, że mają najbardziej sadystycznych rodziców na świecie, którzy o chłodzie i głodzie przepędzają je wzdłuż i wszerz miasta w niewiadomym celu, albo nawet - o zgrozo! - BEZ CELU. Bo cóż to za cel: oglądanie?
Nie odziedziczyły nasze Potomki ani grama żyłki podróżniczej (o ile żyłka jest dziedziczona w gramach...) ani ciekawości świata, dlatego cierpią, że trafili im się rodzice o cygańskiej duszy.
A Wrocław - piękny, jak zwykle. "Mimo deszczu, mimo chłodu" - że zacytuję Wieszcza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A po co oglądać kamienie?
OdpowiedzUsuńJe widać w telewizji.
Liczą się tylko romanse ... eee znaczy kontakty z ludźmi :)
Arek
Kamienie? Oglądać? phy!
OdpowiedzUsuńKrasnali szukaliśmy, bo się Wam ich namnożyło od ostatniego naszego pobytu ;)
W zwiedzani "po naszemu" nie chodzi o oglądanie kamieni. Chodzi o bycie gdziekolwiek poza domem. I wczuwanie się w atmosferę.....
Ha! To trzeba było młodym załatwić atrakcyjnych partnerów - i wtedy doceniliby romantyczne spacery :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Arek
A co do krasnali to mój - Wenus z Wrocławia - też już stoi :)
OdpowiedzUsuńTyle,że we wnętrzu sklepu komputerowego
pozdrawiam
Arek
Wenus z Wrocławia chętnie obejrzymy przy następnej bytności :)
OdpowiedzUsuń