z klimatem...

z klimatem...

piątek, 12 marca 2010

przeprosiny


Przeprosiłam się ze sklepem rybnym "Orka".
Pisałam o nim w moim starym blogu. Postanowiłam go wtedy bojkotować, bo nie wiadomo, czy skoro reklamuje go orka, to zamiast łososia nie sprzedadzą mi foczej płetwy....czy może pingwiniego sadła.....
W ogóle, jak się tak porządnie rozejrzałam, świadomość RYBY w społeczeństwie jest dość swobodna.
Kiedyś, w naszym miasteczku funkcjonował sklep rybny "DELFIN". Nie wiem, jak tam było z asortymentem, bo rychło splajtował.
W drodze do Warszawy mijam dużą hurtownie rybną. "Meduza" ją nazwali. Cóż - meduza, wodne stworzenie, pewnie ryba.....
Jest jeszcze sklep rybny "Krab", to pewnie w hołdzie paluszkom krabowym z dorsza....

Także rodakom wszystko jedno, czy jedzą tuńczyka czy wieloryba....To ryba i to ryba - przecież ma płetwy? Kaczka w zasadzie też ryba, bo ciągle w wodzie siedzi.....

Ale o sklepie miało być.
Do wizyty w "Orce" skłonił mnie imć Dukan, który zapodaje białka w swej diecie (jak dla mnie - póki co - NIESKUTECZNIE ZAPODAJE, ale się trzymam i cierpliwie czekam na efekty). Ileż można kurczaczą pierś zagryzać chudym serkiem? W zwykłych sklepach tylko mrożone badziewie. W "moim" rybnym jakieś podejrzane pustki. Przyszła koza do "Orki". I okazała się ona "Orka" moim eldorado. Moim rybnym rajem. Moim sklepem - marzeniem.
Odszczekuję więc złe słowa, które o niej napisałam. "Orka" to ryba! Zdecydowanie!

2 komentarze:

  1. A u mnie w Zielonej Górze sklep rybny sie nazywa "SUM" Mieszkam w Zielonej od urodzenia i odkąd pamietam istnieje i ma sie swietnie. Na dodatek mam blisko.Raczę się więc dość często.
    Anka.

    OdpowiedzUsuń
  2. chwała Zielonej Górze :) - sum przynajmniej ryba ;)

    OdpowiedzUsuń