Nie znam się na ludziach i nie miewam przeczuć. Dla mnie, wszyscy ludzie są dobrzy oraz mają dobre intencje, póki nie okaże się, że jest inaczej. Zakładam z góry, że wszyscy są szczerzy i nie chcą robić żle bliźniemu swemu. Taka moja dziecięca naiwność i żadna bolesna porażka na własnej skórze (a było ich kilka) nie spowodowała, że zmieniłam sposób widzenia świata. Za każdym razem tylko dziwię się, że tak można...Że można być szkodliwym, zazdrosnym, zakłamanym - po prostu złym. Nie jest to tak, że nie zdaję sobie sprawy z istnienia oszustów, złodziei, bandytów i innych takich. Tylko jakoś żyję w błogim przeświadczeniu, że będą mnie omijać z daleka, bo ja sama nic złego nikomu nie zrobiłam - wręcz przeciwnie - staram się być miła (w niektórych sytuacjach nazywa się to: brak asertywności i przynosi więcej szkody niż pożytku...).
Jeśli chodzi o przeczucia, to zawsze zakładam, że wszystko skończy się dobrze. Nigdy nie wydaje mi się, że coś pójdzie nie tak, jak zakładałam.
Za to NIEKTÓRZY w moim otoczeniu mają DAR do oceniania ludzi i przewidywania problemów. Nauczyłam się już, że należy temu DAROWI wierzyć. Jeśli nawet mam dobre zdanie o osobie X, a Osoba-z-Darem mówi, że COŚ jest nie w porządku, wyostrzam zmysły, bo wiem, że będzie PROBLEM. Jeśli Osoba-z-Darem czuje, że jakaś czynność pociągnie za sobą niemiłą konsekwencję, należy absolutnie odstąpić od tej czynności. Pewnego razu nieposłuszeństwo kosztowało mnie 10 punktów karnych i bolesną kwotę mandatu, bo uparłam się jechać, mimo wyraźnych sygnałów, że jechać nie powinnam.
Trochę to wygodne, jeśli nauczyć się słuchania takich irracjonalnych przesłanek, chociaż za każdym razem trochę mnie to śmieszy. XXI wiek, a tu takie zabobony....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz