W poszyciu dachu znaleźliśmy zmumifikowany szkielet. Po krótkich naradach (żywiołowych!), doszliśmy do wspólnego wniosku, że należy do niewielkiego kotka.
Pewnie wlazł, biedaczysko, na strych, wcisnął się pod belkę i tak pozostał. Ciekawe, czy 10, 20, czy 70 lat temu? Może jesienią, kiedy sezonowi, wakacyjni lokatorzy - letnicy - wyjechali do swoich domów, zwierzak został i nikt nie słyszał jego miauczenia? A może zaginął i rozpaczało po nim jakieś dziecko? A może matka - kotka zapomniała o jednym ze swoich kociąt?
W każdym razie: zabytkowy szkielet, sztuk jeden.
My ze swej strony, włożyliśmy "dla potomnych" kartkę z pozdrowieniami i naszymi podpisami.
Gburek, z wrodzonym makabrycznym poczuciem humoru, zalecał napisanie, że wszyscy umarliśmy w tym domu i teraz straszymy. Jakoś nie miałam ochoty pójść za jego radą. Szkielet kotka był wystarczająco niesamowity.
Podobno TO nie jest KOTEK.
OdpowiedzUsuńKto wie, co TO jest?
biegły weterynarz stwierdził, że kotek
OdpowiedzUsuńbiegły biolog stwierdził, że kotek
czekamy na werdykt biegłego zoologa
:))
a inne głosy też ciekawe: łoś, renifer, borsuk, wiewiórka, łasica, kuna
czekam na propozycje: co jeszcze mogło wleźć na mój dach?
Brrrrr... :)
OdpowiedzUsuńP.S. Oj, dziwnie się u Ciebie te komentarze dodaje, próbowałam parę razy i nic... ciekawe, czy ten pójdzie :)
Jaki ja mam ten profil wybrać ???
Udało się!!!! Ten anonim to edorota :)))
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu wygląda jak ludzkie dziecko, okropność.
OdpowiedzUsuń