Szczerą prawdę mówi bajka o Złotej Rybce: mieszkaliśmy w wynajmowanych mieszkaniach przez 10 lat i było dobrze. Jak tylko poczuliśmy się, że jesteśmy "na swoim", zaczęliśmy wymyślać, co by tu jeszcze poprawić, ulepszyć, rozbudować....Domek mamy, ale chciałoby się pałacu....
Jest możliwość dobudowania pokoju - oczywiście wymaga to pozwoleń, zaświadczeń, badań geodetów, jednym słowem: tysiąca papierków. Ale my już - w myślach i w plenerze - rozrysowujemy plany i ustawienia. Wiemy, gdzie będą okna, jak będą ustawione meble, co się będzie w tym mitycznym pokoju mieścić - co tydzień jest inaczej. I chyba to właśnie jest w tych zamysłach najlepsze - możliwość zmiany koncepcji.
Mieliśmy już pokój telewizyjny - z wielką kanapą, głośnikami z prawdziwego zdarzenia, zamiast naszych ulubionych, zabytkowych wielkich "szaf".
Mieliśmy pokój aerobikowy - z orbitrekiem i kilkoma narzędziami (połączony z telewizyjnym, żeby z nudów nie umrzeć podczas ćwiczeń).
Był pokój całkiem sportowy - ze stołem do ping-ponga (plus narzędzia aerobikowe i telewizor).
Był gabinet z biurkiem, regałami na książki i uporządkowanymi dokumentami(z orbitrekiem w kącie oraz rozkładanym stołem do ping-ponga).
Nie jest ważne, że to wszystko NIE ZMIEŚCIŁOBY się na zakładanej powierzchni. Ważne są marzenia. Dlatego wolałabym, żeby pokój po prostu nie powstał. Póki możemy go sobie wizualizować, jest dobry. Kiedy powstanie, będzie wielkim rozczarowaniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz