Jestem oszołomiastym, bezmózgim ekologiem z zielonymi zwojami zamiast mózgu. Trudno. To przeze mnie ta powódź.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7936467,Hydrolog__dziki_brzeg_Wisly_w_Warszawie_nie_powinien.html
Mimo powyższej wypowiedzi, a nawet właśnie w związku z nią, podpiszę się pod moją koleżanką. Od kilku dni chodziło mi po głowie, że zaraz oberwie się ekologom za powódź.
Poniżej link - i ja podobnie sądzę......
http://szkielko-i-oko.blogspot.com/
Tylko kiedy Koleżanka pisała swojego posta, o eklogach wrzeszczeli tylko niedouczenie dziennikarze. Teraz podpierają się rzekomym "ałtorytetem" - i to jest już makabryczne....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taaak...
OdpowiedzUsuń"Dziki brzeg po praskiej stronie Wisły w Warszawie nie powinien istnieć; gdyby zarośla w tym miejscu były usunięte, stan rzeki w tej powodzi byłby w stolicy niższy o około metr - uważa dr Piotr Kuźniar z Zakładu Budownictwa Wodnego i Hydrauliki PW. "
Fizyki nie uczyli? I o tym, co się dzieje, kiedy fala powodziowa uderza w wał bez bariery, jaką stanowią zarośla i zadrzewienia? I o tym, co robi nurt z rozmokłym zwałem ziemi na wale - też nie uczyli?
O ile wiem, woda przez górę wałów w Warszawie się nie przelewa. Cieknie dołem, podsiąka, powoduje zawały. A więc de facto poziom wody nie ma większego znaczenia dla zagrożenia uszkodzeniem wałów. Siła prądu natomiast ma znaczenie kluczowe.
Ale o tym rzeczony fachowiec nie wspomniał.