z klimatem...

z klimatem...

niedziela, 23 maja 2010

Piknik rodzinny

Obowiązki rodzica, którego dziecko uczęszcza do szkoły niepublicznej, obejmują - oprócz standardowych spotkań z wychowawcą i nauczycielami, zwanych z dawien dawna wywiadówkami, branie czynnego udziału w tzw. "życiu szkoły".

Nie jest to łatwe zadanie dla rodzica, który jest jednostką dziką oraz z natury swej aspołeczną.

Rodzic taki unika uczestnictwa we wszelkiego rodzaju radach rodziców, komitetach organizacyjnych, kolektywnym lepieniu pierogów, rzeźbieniu w piaskowcu oraz innych tego typu atrakcjach. Niestety, szkoła społeczna - jak sama nazwa wskazuje - żyje takimi wydarzeniami. Pikniki, charytatywne pieczenie ciast do sprzedania i zebrania ofiar na Szczytne Cele, dobroczynne szydełkowanie i sprzedawanie serwetek w ramach wolontariatu szkolnego i wiele, wiele innych - w zależności od pomysłowości braci szkolnej.

Rodzic Aspołeczny z trudem rozpoznaje wszystkich rodziców z klasy swojego dziecka, a już na pewno nie jest w stanie przypisać każdego dziecka do rodzica - nawet po czterech latach wspólnych posiedzeń w szkolnej ławie podczas wywiadówek. Że o rozpoznawaniu ich poza terenem szkoły - ot, na przykład w sklepie - już nie będę wspominać, bo wstyd.

Co dopiero mówić o pierwszym roku w nowej szkole? Rodzic Aspołeczny jest zagubiony, czuje się głupio, obco i źle.

Aż tu nadchodzi czas próby: Doroczny Piknik Rodzinny, gdzie rodzice wraz z dziećmi mają się bawić, współpracować i zacieśniać więzi. Rodzic Aspołeczny przeddzień wydarzenia jest odrętwiały, jak po spożyciu sporej ilości owoców tarniny. W Dniu Pikniku, u Rodzica Aspołecznego włącza się lampka z wielkim czerwonym napisem: "UCIEKAJ!!!"

Niestety, uciec nie można. Trzeba się Pokazać. Oraz Brać Udział. Integrować się. Szczególnie, że Drugie Dziecko czeka w kolejce do przyjęcia w poczet uczniów.

Jak dobrze, że już Po Pikniku. Do następnego cały rok. Uffff.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz