Od kiedy wiadomo, że z mojego syna nie wyrośnie budowniczy mostów a z córki badaczka owadów? A z innych Synów i Córek szewcy, krawcowe, matematycy, dentystki....
A może nadal mają szansę? Mimo widocznych obecnie predyspozycji do zupełnie innych zawodów?
Czy totalny brak zainteresowania klockami lego już w wieku czterech lat, to jakiś sygnał?
Czy to, że Matka Dzieciom chłonie przyrodę w każdym z jej przejawów, a córka krzywi się na widok rysunku komórki roślinnej, to już ZNAK, że nic z tego nie będzie?
Czy to, że DZIECKO przychodzi do nas JAKIEŚ, z określonymi możliwościami, zdolnościami, predyspozycjami - powoduje, że w zasadzie mały wpływ mamy na to, kim zostanie i jak pokieruje swoim życiem?
Możemy tylko dreptać w miejscu, dostarczać bodźców, zainteresowywać światem - w jak najszerszym znaczniu tego słowa.
W "Zwierciadle", opisując SŁAWNYCH, piszą zwykle - syn malarza i nauczycielki, córka prawnika i lekarki - ma to jakieś znaczenie? Piszą o aktorach, pisarzach, działaczach - jakie znaczenie miało to, że ich rodzice byli tym, kim byli zawodowo? Chyba ważniejsze jest to, kim byli jako ludzie i rodzice, nie jakie mieli wykształcenie kierunkowe.
Dlaczego mój syn nie będzie budowniczym? No na pewno nie dlatego, że nie budowałam z nim z klocków lego - uwielbiałam to robić! Przestałam, kiedy uświadomiłam sobie, że to ja się bawię, nie on.
Dlaczego moja córka nie zostanie przyrodniczką? Na pewno nie dlatego, że nie pokazywałam jej piękna świata nas otaczającego - może właśnie to ją zraziło - to moje wariackie ciąganie Rodziny po dzikich chaszczach i ostępach w poszukiwaniu życia.
Dlaczego mój syn najchętniej zostałby piłkarzem (choć ostatnio skłania się do zostania KRYTYKIEM - wszystkich i wszystkiego - nadaje się znakomicie) -no przecież nie dlatego, że jesteśmy kibicami! Jonatan w życiu nie obejrzał żadnego meczu, póki Gburek nie zainteresował się piłką!
Dlaczego moja córka chciałaby być aktorką albo chociaż sławną piosenkarką (z naciskiem na sławną) - no chyba nie dlatego, że coś jej pokazałam - ja, chodząca nieśmiałość, dla której ostatnią fajną rzeczą na tym świecie byłoby zostać rozpoznawalną prze TŁUM.
Dlaczego ja ani przez chwilę nie chciałam zostać nauczycielką, mimo tego, że wychowywałam się w nauczycielskim domu, z dwojgiem rodziców pracujących w tym trudnym zawodzie?Że moim pierwszym przedszkolem był pokój nauczycielski i ławka szkolna, gdzie czekałam aż mama skończy prowadzić lekcje....
Pokrętne są losy naszego życia, dojrzewania i wyborów.
Póki co, chciałabym, żeby Potworzęta lubiły i miały możliwość podróżowania.
Jako i ja. Albo nawet bardziej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja cały czas pilnuje się aby nie dać moim dzieciom do zrozumienia, że spodziewałam się większego zainteresowania muzyką i sportem. A tymczasem rośnie mi ciepły ale jakże kochany miś, który marzy być wynalazcą gier komputerowych aaaaaaaaaa lea
OdpowiedzUsuńwłaśnie zastanawiam, czy podświadomie, mimowolnie nie dajemy im znaków, że oczekiwaliśmy czego innego....
OdpowiedzUsuń