Właśnie wróciliśmy z kolacji, którą przyrządził nasz Kolega - S. Kolacja była przepyszna, lecz - mimo całej sympatii, jaką darzę Kolegę S. - nie mogę powiedzieć, że była to Jego zasługa.
Kolega S. przygotował bowiem prostą potrawę za pomocą specjalnych garnków, albo - precyzyjniej - garnki przygotowały kolację przy pomocy Kolegi S.
Ryż ugotował się po ludzku - wrzucony w woreczkach do osolonego wrzątku: 30 minut - i jest.
Pokrojone piersi kurczaka zostały obtoczone w oleju z papryką (podobno olej jest niekonieczny, ale przyprawy lepiej się rozprowadzają na naolejowanym mięsie).
Papryka została pokrojona w ósemki.
I zaczęło się przedstawienie.....
Na płycie indukcyjnej marki X., Kolega S. postawił naczynie do gotowania na parze marki X. - woda zagotowała się w jakieś 3 minuty - papryka na parze gotowała się jakieś 15 minut - zwykle gotuje się minut 10, ale porcja była powiększona: posiłek był przygotowywany na sześć osób. Potem cały zestaw do gotowania na parze przestawił na tradycyjną kuchenkę gazową, a na płytę indukcyjną X. postawił patelnię marki X.
Patelnia rozgrzała się po jakichś 15 sekundach, co można było sprawdzić, kropiąc wodą - zachowywała się, jak rtęć na podłodze - skulkowała się. Czas było wyłożyć mięso i przykryć patelnię. A po JEDNEJ MINUCIE przewrócić kurczaka na drugą stronę i.....podawać!
Nie wierzyłam w to, że można smacznie ugotować mięso i warzywa bez soli. Mało tego - podczas moich różnych przygód dietetycznych, wielokrotnie gotowałam dla siebie bez soli: smakowało obrzydliwie. Nie wierzyłam w magiczne wynalazki, z których - wkładając minimum wysiłku - wyjmuje się danie, które smakiem swym zapiera dech. Nie wierzyłam. Do dziś.
Papryce dodałabym tylko nieco octu - i byłaby idealną papryką.
Mięsu nie dodawałabym nic. Było boskie. I - z całą pewnością - nie brakowało mu soli.
Gdzieś musi być pułapka. To nie może być takie proste, że SMAK potraw tkwi wyłącznie w CENIE zestawu garnków X.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz