Dla ochłonięcia po świetnej książce, postanowiłam przeczytać czytadło. Padło znowu pozycję młodzieżową, kolejny tom autorstwa Katarzyny Majgier o nastolatkach pt. "Marzycielki" .
Książka jest - tu użyję bardzo adekwatnego słowa - FAJNA.
Jednak nieodmiennie zastanawia mnie - i frustruje - maniera pisania w czasie teraźniejszym. Po co i dlaczego? Jest to na tyle denerwujące, że już kilka książek przez fakt podobnego zabiegu autorskiego, odłożyłam nieodwołalnie na półkę - tego nie da się czytać!
Tu - łyknęłam z obrzydzeniem (wraz ze smrodkiem dydaktycznym, na szczęście nie dla mnie - starej - przeznaczonym), tylko dlatego, że jest niewiele do łykania - ale każde zdanie przyprawiało mnie o skręt wnętrzności.
Chyba muszę wreszcie przeczytać coś poważniejszego, bo zdziecinnieję do reszty....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po Isabel Allende (Portret w sepii, Córka fortuny i w połowie przeczytana Ines,pani mej duszy) sięgnęłam po coś "do poduszki". Takie babskie czytadła - "Kuźnia na rozdrożu" Ewy Siarkiewicz i "Rok osobisty" Elżbiety Brzozy. Nie wznoszą pod obłoki, ale miło pozwalają spędzić weekend;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - veanka.
już rozumiem czemu moja redaktorka tak się krzywi na czas teraźniejszy... a przecież to tak fajnie dynamizuje narrację, pozwala oddzielić czas opisywany od retrospekcji, pozwala oglądać świat oczyma narratora, uczestniczyć w wydarzeniach :)
OdpowiedzUsuńja tam lubię i czytać i pisać w teraźniejszym.
z trudem przełykam FRAGMENTY napisane w teraźniejszym, ale rozumiem, że to ma na celu dynamizowanie akcji i oddzielenie retrospekcji
OdpowiedzUsuńale kiedy CAŁA książka jest napisana w teraźniejszym, to już jest dla mnie ciężka do przeczytania....
w niczym mi czas teraźniejszy nie pomaga, w niczym bardziej nie uczestniczę - ot, trudniej mi się wczuć w akcję i klimat