z klimatem...

z klimatem...

niedziela, 24 stycznia 2010

Koncert chórów otwockich

Gryzelda, wraz ze swym słuchem absolutnym, oprócz tego, że uczy się pianina, bierze też udział w szkolnym chórze. Pani prowadząca chór, jest bardzo zaangażowana i podchodzi do sprawy nad wyraz emocjonalnie. Niekiedy mi to przeszkadza, ale rozumiem, że ludzie z pasją inaczej nie potrafią. Zgrzyt w postaci nieobecności Gryzeldy z powodu wizyty u lekarza, niemal pozbawił dziewczę członkostwa w chórze. No - ale koty za płoty, życie toczy się dalej - dziś Gryzelda i jej zespół wzięli udział w przeglądzie miejscowych chórów. Dodam, że byli jedynym chórem dziecięcym.
Wiedziałam, że nasza mieścina, oprócz sztandarowego chóru miejskiego, posiada pomniejsze, przykościelne, ale nie miałam świadomości, że aż tyle osób pasjonuje się śpiewaniem na tak wysokim poziomie. To miłe. Szkoda jedynie, że do SZTUKI ciągnie - jak zaobserwowałam - głównie osoby w wieku emerytalnym (tu należy oddać im szacunek - wszak wiek taki usprawiedliwiałby chęć bezczynnego posiedzenia w fotelu - a widać w występach ilość pracy, włożoną w przygotowanie). Dlaczego niemal nie widać śpiewaków w kwiecie wieku? Rozumiem - brak czasu, kariera, praca. A gdzie miejsce na realizowanie pasji? Czy pasją musi być coś szalenie modnego, żeby się tym można było pochwalić znajomym? Czy śpiewaniem w chórze pochwalić się nie da? Nie rozumiem, dlaczego w chórach, które podziwialiśmy, nie było młodzieży?

Koniec marudzenia! Miłe popołudnie, zakończone małym poczęstunkiem. Nie mogę dziś narzekać, że mieścina nasza jest kulturalną pustynią. Może to tylko oaza, za to jakże przyjemna...Więcej takich, poproszę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz