z klimatem...

z klimatem...

niedziela, 31 stycznia 2010

Audiobooki

Moje odkrycie.
Mimo tego, że Potomki od dzieciństwa słuchały bajek i wierszy, czytanych przeze mnie, a z płyt raczej piosenek, czasem zdarzało się, że moją Jaśnie Oświeconą Leniwość zastępował Pan Lektor i bajka puszczana była z płyty. Nie wpadłam wtedy na to, że zwykłe książki można też w podobny sposób przyswajać.
Pierwszy raz zetknęłam się z "dorosłym" audiobookiem, kiedy zabrałam w wakacyjną, rodzinną podróż po Polsce "Potop" - chciałam Potomkom w sposób łagodny przedstawić moich ulubionych bohaterów. Odniosłam połowiczny sukces: Potomkom się spodobało, ale...ale ja sama nie byłam zadowolona, bo lektor okazał się marny. Czegóż to można wymagać od audiobooka dołączonego do gazety. Że tylko na marginesie wspomnę o pewnym NIEPOLSKIM słowie, jakie wyrwało się lektorowi i wbiło boleśnie w sienkiewiczowski tekst, ku uciesze Potomków.
Kolejne podejście do audiobooków uczyniłam, kiedy Gburek odmówił przeczytania "Antygony". Uważam, że pierwsza klasa gimnazjum to nie jest odpowiedni czas na taką lekturę, jednak lektury znać trzeba - pozwoliłam w tym wypadku skorzystać z nowinek techniki.
Gburek, jako czytelnik dość wybredny, został fanem audiobooków. Polecił mi sklep internetowy, gdzie jest duży wybór i...wsiąkłam.
Mają tu:
http://www.nexto.pl/
duży wybór tego, co naprawdę lubię. No i zdecydowanie - świetnych lektorów.
Aktualnie wciąż delektuję się K. Globiszem, który cudownie czyta dla mnie "Ogniem i mieczem".

Delektuję się i lektorem, i treścią mojej ukochanej powieści. Dziwne to czasem jest, przenieść się umysłem w siedemnasty wiek, gdzie tętent koni i szczęk oręża, piękne krajobrazy i prawi rycerze, kiedy stoi się na przystanku w centrum stolicy, gdzie spaliny, dźwięk tramwajów, gwar tysiąca głosów - jednym słowem: wielkomiejski chaos. Kiedy ma się wzrok zajęty tradycyjna, klasyczną książką, jest się wyłączonym z bycia tu i teraz. Kiedy tylko słuch jest zajęty, nie sposób być całą sobą TAM, bo widzi się TUTEJSZOŚĆ. To dziwne i - dla mnie - bardzo ciekawe przeżycie. Stoję na przystanku, wyglądając autobusu, chociaż myślami jestem na Dzikich Polach. Zupełnie odmienne odczucie, niż kiedy wzrok zajęty prześlizgiwaniem się przez czarne robaczki liter, nie pozwala wyglądać autobusu ani obserwować teraźniejszości.

Jonatan zaś twierdzi, że nie potrafiłby skupić się na treści, która trafia prosto do ucha, podczas kiedy życie wokół bombarduje nas obrazami zupełnie nieprzystającymi do akcji. Nie byłby w stanie być "tam". I to być może.

Ja jednak pozostaję w niezmiennej fascynacji. I jestem bardzo niepocieszona, kiedy okazuje się, że źle obliczyłam czas i zabrakło mi w telefonie kolejnego odcinka - resztę drogi muszę odbyć bez towarzystwa moich ulubionych bohaterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz