Trudno, jestem niedojrzała czytelniczo. Nic już na to nie poradzę, ale jedyne książki, które są w stanie zapewnić mi oderwanie od świata, spowodować, że nie śpię i zapominam o jedzeniu, są ostatnio książkami dla młodzieży. O, przepraszam, jeszcze Jonathan Carroll, ale już dawno nic nowego nie napisał.
Przez ostatnie lata zdarzyło mi się, że:
- czytając "Harrego Pottera" na chorwackiej plaży, spaliłam się na węgiel
- czytając "Atramentowe serce" w drodze z wakacji, zapomniałam, że powinnam pilotować kierowcę
- czytając trylogię o Czarnym Magu Trudi Canavan, przegapiłam Sylwestra
Nie wspomnę, że zarwałam kilkanaście nocy i karmiłam rodzinę pizzą oraz pierogami z zamrażarki, bo to oczywiste.
"Gildia magów", część pierwsza serii, przemawiała do mnie opornie i podchodziłam do niej dwa razy - było dużo nowych słów, które mnie denerwowały i uważałam je za zbędne (szczerze mówiąc - nie jestem wielbicielką fantasy). Za to "Nowicjuszka" oraz "Wielki Mistrz" pochłonęły mnie całkowicie: czytałam w dzień, w nocy, pomimo obowiązków i powinności.
Nie, nie jest to Wielkie Dzieło. Jest to powieść przygodowa dla młodzieży raczej, niż dla dorosłych. Ale zdecydowanie taki rodzaj lektur jest adresowany do mnie: widać - edukowana na Trylogii Sienkiewicza oraz Muszkieterach Dumasa - wyrosłam na czytelniczkę, która potrzebuje BOHATERA, przeżywającego PRZYGODY. Nie dla mnie książki filozoficzno - psychologiczne, dramaty ani wzruszające romanse.
Jak zawsze przy tego rodzaju lekturach, zazdrościłam po cichu autorce jednego: wyobraźni. Ale przecież nie wszystkim po równo rozdano talentów - byłoby nudno na świecie.
Teraz zachęcam Potomki do sięgnięcia po tę lekturę, ale opornie mi to idzie - Jedno ma bardzo wysokie wymagania co do książek, niewiele z nich spełnia wyśrubowane kryteria, Drugie ma do przeczytania tak długą listę (niekoniecznie ambitnych pozycji), że pani Canavan po prostu została ustawiona w kolejce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz