z klimatem...

z klimatem...

sobota, 9 stycznia 2010

Zimowa Apokalipsa

Koniec Świata, Panie, Armageddon i Apokalipsa.
Śnieg spadł w naszym kraju, ogarniętym wszak - wiadomo to od lat - globalnym ociepleniem. Śnieg w styczniu w północnej części półkuli północnej - toż to ewenement! Wszystkie media ogłosiły katastrofę. Jeśli pogoda się utrzyma (a meteorolodzy przestrzegają, że na to się zanosi), wyginiemy jak mamuty, a nasze zamrożone zwłoki po milionach lat odnajdą jakieś Stworzenia.

Ludzie zwariowali. Traktują NORMALNE - o tej porze roku, w tym miejscu świata - zjawisko atmosferyczne jak jakieś niespodziewane, zdumiewające i zaskakujące wydarzenie. Czytając wiadomości w necie mam wrażenie, jakby na terenie Polski wybuchły ze trzy wulkany.

Dziś Gburek miał organizowane swe - spóźnione - urodziny dla kolegów. Zgodnie z planami: najpierw gra terenowa w lesie, potem ognisko z kiełbaskami, na końcu tort i zabawy w budynku leśniczówki. Dla mnie - plany bombowe, sama bym z chęcią na takie urodziny poszła.

Z planowanych 18 osób, zjawiło się 10. Oficjalne tłumaczenia: "bo zajęcia, choroba, cioci imieniny".... Osobiście uważam, że rodzice po porostu przestraszyli się zamieci - że te ich biedne trzynastoletnie maleństwa zamoczą butki, biegając po lesie. Ba! Nawet ci, którzy przywieźli dzieci, upewniali się, że nie będziemy zbyt długo na wolnym powietrzu: "bo wiecie państwo, ta pogoda..."

Co to będzie, kiedy te dzieci będą dorosłymi? Przecież na własne życzenie wyrastają na wątłe wymoczki, oglądające świat zza bezpiecznej szyby - mieszkania albo samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz