Połowa maja minęła, a pogoda nadal nas nie rozpieszcza.....
Przed 15.05 winę zrzucałam na "Zimnych Ogrodników i "Zośkę" - mama obiecała, że po kwiatki do ogródka wybierzemy się po połowie maja - a tu nadal zimno! Do tego pada, i pada, i pada. Zero nastroju do radosnego grzebania w ziemi. Także samo z ruchem na świeżym powietrzu.
Ubolewam z powodu mojego rozbebeszonego dachu, ale jednocześnie karcę siebie za to ubolewanie: wszak nie kapie mi na głowę, ani nie zalewa piwnic, jak wielu ludziom na południu. Tym razem bardziej martwię się tym, co się tam dzieje, niż podczas powodzi w 1997 roku - po pierwsze z racji większej bliskości z Wrocławiem i Krakowem: poszkodowani nie są jacyś anonimowi ludzie, tylko znajomi znajomych, przez co żywioł jest bardziej namacalny, po drugie - nie da się ukryć, że jest większy dostęp do informacji. Za to Gburek (urodzony w grudniu 1996) twierdzi, że pamięta TAMTĄ powódź. Ma Koleś pamięć....
Także ku pamięci potomnych: rok 2010 to był dziwny rok...Najpierw zima zasypała śniegiem i wydawało się, że nigdy śnieg już nie zniknie. Potem nastały siarczyste mrozy, aż woda w rurach zamarzała. W końcu przyszedł maj...Maj, który był najbardziej deszczowy od stuleci.
A miało być tak pięknie...tak cieszyłam się, że będzie wreszcie Mój Miesiąc. Ech, w tym roku się chyba nie podpisuję. Niech przyjdzie inny maj.
Po 16 sierpnia 2025 nowa polityczna mapa świata
14 godzin temu
Słońce! Wyszło słońce!!!
OdpowiedzUsuńPosyłam je na południe, ja sobie jeszcze parę dni bez niego poradzę.