No dobra. Mam dość. Wystarczy.
Zademonstrowała Matka Natura, czym są pory roku w naszej strefie klimatycznej. Wymroziła zarazki (oprócz tych, które nękają Gburka). Posypała śniegiem, ukazując często swą wyższość nad ludzkimi służbami porządkowymi. Ścisnęła mrozem, powodując moje nerwowe drżenie na myśl o białych kopertach z elektrowni (ogrzewanie podłogowe) i gazowni (podkręcany co i rusz piec), które wyjmę ze skrzynki pocztowej za dwa miesiące.
Uznaję wyższość Matki Natury. Pokornie przyznaję, że bez zdobyczy techniki będzie trudno przeżyć mi, marnemu człowieczkowi, w warunkach polowych. Chylę czoła przed Polarnikami i przyznaję, że JA BYM TAK NIE MOGŁA.
A teraz niech już będzie wiosna. Niech zginie ta biała pokrywa, niech już nie słyszę tego skrzypienia, niech się wszystko zazieleni. Niech nie robi się ciemna noc o godzinie 17, niech nie muszę się ubierać w pięćdziesiąt warstw, żeby nie zamarznąć.
Tak, lubię nasze pory roku ze wszystkimi ich zjawiskami atmosferycznymi. Tak, wolę zimno od upałów. Ale bez przesady, luuudzie, bez przesady!
Po 16 sierpnia 2025 nowa polityczna mapa świata
14 godzin temu
no co Ty jeszcze nam luty został ;P jestem z góry i jestem przyzwyczajona do tego stanu :D lea
OdpowiedzUsuńz gór miało być :D:D:D:
OdpowiedzUsuńA ja jestem z nizin! i tydzień zimy w zupełności - jak się okazało - mi wystarczy. No dobra, dwa też zdzierżę.
OdpowiedzUsuńo! nie zamieściło mojego pierwszego komentarza!
OdpowiedzUsuńpisałam, że odszczekuję tekst o tym, że mróz wybija zarazki: do chorego Gburka dołączyła wczoraj nocą Gryzelda. Widowiskowo.
Grypa (?) wygrywa z nami 2:0. Oby do ferii szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę...