notatka w lokalnej prasie:
"21
kwietnia, o godz. 21.28 oficer dyżurny Powiatowej Państwowej Straży
Pożarnej odebrał telefon, że pali się drewniany budynek, na szczęście
niezamieszkały, przy ul. Tuwima w Otwocku. Natychmiast na miejsce pożaru
wysłał trzy wozy JRG i cztery jednostki OSP z Józefowa, Jabłonny i
Świdrów Małych. Pogotowie energetyczne odcięło prąd, a policja
zabezpieczała miejsce zdarzenia. Mimo użycia w akcji 5 prądów i zużycia
35 m3 wody, nie udało się budynku uratować. Akcję zakończono o godz.
0.18.
To niestety kolejny drewniak w Otwocku, który doszczętnie
spłonął, grzebiąc unikalną architekturę „Świdermajera” z lat
międzywojennych."
Krótko,
zwięźle i bez emocji. Takie notatki czytamy mniej więcej raz w
miesiącu. Czasem dotyczą domków, które właściwie były ruinami. Często,
niestety, "świdermajerów" w całkiem dobrym stanie. Dlaczego? Bo łatwiej
właścicielowi znaleźć nabywcę działki pustej, niż zabudowanej
"śmieciem".
Odkąd
z powrotem zamieszkałam w Otwocku, czuję autentyczny ból, słysząc
sygnał straży pożarnej. Bo w 9 na 10 przypadków oznacza to pożar
kolejnego drewniaka. Szczególnie, jeśli akcja ma miejsce wieczorem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz