Jaki sens ma
życie? Jako osoba w średnim wieku, chyba powinnam mieć na to jakiś
ustalony pogląd. Otóż wychodzi mi za każdym razem, że sensu nie
ma...Chociaż bardzo lubię żyć i cieszę się, że jest mi dana ta krótka
chwila, żeby podziwiać piękno świata. Jestem wdzięczna za miłość, której
doświadczam, za szczęście, dobroć, za mądrych ludzi, których spotykam
na swej drodze.
Biegamy codziennie, śpieszymy się, robimy coś ważnego. I co? Jeśli w tej bieganinie przejedzie nas samochód, jaki sens będzie miał pośpiech, z którym staraliśmy się załatwić tę sprawę? Jak mało ważny stanie się projekt, nad którym pracowaliśmy? Jak mało istotne będzie to, że w naszej szafie są tylko czerwone bluzki, bo to nasz ulubiony kolor BYŁ?
Albo nawet nie samochód, tylko choroba. Jak bardzo zmienia priorytety. Człowiek w poniedziałek zastanawiający się nad tym, gdzie pojedzie na wakacje, we wtorek myśli już tylko o tym, żeby lekarze znaleźli jakiś skuteczny specyfik przeciwbólowy.
Myślę często o rzeczach ludzi, którzy odeszli. One też przestają żyć - w pewnym sensie. Dom mojej babci, przestał nim być natychmiast po tym, jak odeszła. Mimo tego, że zamieszkała w nim jej córka.
Czy mój ulubiony kubek bedzie komuś służył po moim odejściu? Czy temu komuś też będzie smakowała kawa tylko z tego kubka?
A za sto lat - czy ktoś będzie jeszcze pamiętał, że była taka jasmeen, która lubiła pić z tego kubka....?
Czasem znajduję jakieś bardzo stare rzeczy. Zawsze zastanawiam się nad tym, kim był ich właściciel. Czy był dobrym człowiekiem, czy kochał i był kochany, czy dobrze przeżył swoje życie. Dlatego też kocham stare domy - one mają w sobie coś z ludzi, którzy w nich niegdyś mieszkali.
Czy szary, zwykły człowiek, który nie dokonał żadnego odkrycia, jest w stanie zostać w pamięci ludzi na dłużej, niż tylko do pokolenia swoich wnuków/prawnuków?
Kiedyś na myśl o moich 25 urodzinach, miewałam myśli, że to coś nierealnego i pewnie tego nie dożyję...teraz już nie mam takich myśli w stosunku do żadnych przyszłych urodzin - po prostu - żyję najlepiej jak potrafię. Dziękuję Rodzice, że powołaliście mnie do życia i już od 32 lat chodzę po tym dziwnym świecie .
Biegamy codziennie, śpieszymy się, robimy coś ważnego. I co? Jeśli w tej bieganinie przejedzie nas samochód, jaki sens będzie miał pośpiech, z którym staraliśmy się załatwić tę sprawę? Jak mało ważny stanie się projekt, nad którym pracowaliśmy? Jak mało istotne będzie to, że w naszej szafie są tylko czerwone bluzki, bo to nasz ulubiony kolor BYŁ?
Albo nawet nie samochód, tylko choroba. Jak bardzo zmienia priorytety. Człowiek w poniedziałek zastanawiający się nad tym, gdzie pojedzie na wakacje, we wtorek myśli już tylko o tym, żeby lekarze znaleźli jakiś skuteczny specyfik przeciwbólowy.
Myślę często o rzeczach ludzi, którzy odeszli. One też przestają żyć - w pewnym sensie. Dom mojej babci, przestał nim być natychmiast po tym, jak odeszła. Mimo tego, że zamieszkała w nim jej córka.
Czy mój ulubiony kubek bedzie komuś służył po moim odejściu? Czy temu komuś też będzie smakowała kawa tylko z tego kubka?
A za sto lat - czy ktoś będzie jeszcze pamiętał, że była taka jasmeen, która lubiła pić z tego kubka....?
Czasem znajduję jakieś bardzo stare rzeczy. Zawsze zastanawiam się nad tym, kim był ich właściciel. Czy był dobrym człowiekiem, czy kochał i był kochany, czy dobrze przeżył swoje życie. Dlatego też kocham stare domy - one mają w sobie coś z ludzi, którzy w nich niegdyś mieszkali.
Czy szary, zwykły człowiek, który nie dokonał żadnego odkrycia, jest w stanie zostać w pamięci ludzi na dłużej, niż tylko do pokolenia swoich wnuków/prawnuków?
Kiedyś na myśl o moich 25 urodzinach, miewałam myśli, że to coś nierealnego i pewnie tego nie dożyję...teraz już nie mam takich myśli w stosunku do żadnych przyszłych urodzin - po prostu - żyję najlepiej jak potrafię. Dziękuję Rodzice, że powołaliście mnie do życia i już od 32 lat chodzę po tym dziwnym świecie .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz