z klimatem...

z klimatem...

środa, 9 maja 2007

Nuda

Do przemysleń o nudzie zainspirował mnie artykuł w ostatnim "Zwierciadle", albowiem usystematyzował moje burzliwe myśli z ostatnich tygodni.
Nuda nie jest zła, mili Państwo!
A wszyscy wokół, odkąd pamiętam, mówią coś zupełnie odwrotnego! I sama się na tę odwrotność prawdy złapałam, zapewniając moim dzieciom wszelkie rozrywki, zanim zdążyły się znudzić. Teraz mam za swoje - wychodząc dokądkolwiek i zostawiając dzieci same, muszę zapewnić im dość rozrywek, żeby się przypadkiem nie nudziły. Bo moje dzieci nie potrafią same sobie tych rozrywek zapewnić.
Z mojego dzieciństwa pamiętam rodziców, którzy obydwoje pracowali (mama rano w szkole a po południu w domu, tata po południu w sanatorium), nie było mowy o organizowaniu przez nich czasu nam, dzieciom. Mieszkaliśmy w pięcioro (mam dwoje rodzeństwa) na niespełna trzydziestu metrach, na szczęście z wielkim podwórkiem. I to na tym podwórku toczyło się głównie nasze dziecięce, pełne atrakcji, życie. Zabaw było mnóstwo, pomysłów jeszcze więcej. Nie było ani przez chwilę mowy o nudzie. Nie było też - oczywiście - mowy o telewizorze, komputerze ani komórkach.
Moim dzieciom usiłowałam zapewnić podobne warunki bytowe - podwórko, małomiasteczkową atmosferę, las w pobliżu. Jednak do tej pory nie pracowałam - byłam "dla nich". Po 10 latach zostawiam ich samych i...? Co 10 minut słyszę telefon! "Mamo, a mogę oglądać tv?""mamooo, już się skończyło, a mogę teraz pograć na kompie?""mamooo, już grałem/am, oglądałem/am, co mam teraz robić?nudzi mi się?". Nie ma szans na jakieś pomysły, skoro zaraz po wyczerpaniu czasu na "łatwiznę"(tv i komp limitowane - max po 30 minut), zaczyna się kombinowanie, co mama wymyśli. Nie: "co ja mogę wymyślić" tylko "co inni wymyślą za mnie". Podobno to typowe dla współczesnego społeczeństwa: bawić się "w coś". Ciągle się bawić. Nie nudzić się, bo nuda jest zła, nie wymyslać, bo brak czasu na wymyslanie. Otoczyć się zabawkami, gadżetami i za wszelką cenę wciąż się bawić. A ja nie chcę wychować dzieci na takich ludzi - wydawało mi się to proste, jeśli bedę konsekwentna w dozowaniu telewizora i komputera, jeśli będę z głową wybierała zabawki ( dużo gier planszowych, zakaz elektronicznych "zwierzątek", game boy'ów, play station i co tam jeszcze jest aktualnie w modzie....). Widocznie byłam w błędzie. Widocznie nawet tak mała (w porównaniu z innymi dziećmi)dawka "zabawiaczy", psuje i rozleniwia mózg. Boję się, jak znikomą ilość pomysłów mają rówieśnicy moich dzieci, które wgapiają się w tv i komputer bez ograniczeń i zastanawiam się czy już zabrnęliśmy tak daleko w podsuwaniu im różnistych gierek, programów, komórek, pet shpów, tamagotchi i innych, że nie ma od tego odwrotu, dziecięca wyobraźnia została nieodwracalnie zniszczona? Nie wiem, w każdym razie ja jeszcze spróbuję ten proces odwrócić - a nuż się uda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz