z klimatem...

z klimatem...

poniedziałek, 14 maja 2007

Pamięć

Pamięć jest dziwna. Już nawet nie - zawodna - po prostu dziwna.
Wiem, że zupełnie nie mam pamięci do twarzy, co przysparza mi problemów, bo np. nie mówię "dzień dobry" niektórym sąsiadom, bo ich nie rozpoznaję - pewnie mają mnie za ostatnią gburzycę.
Mam za to pamięć do różnych wydarzeń i przygód - do tego za to pamięci nie ma mój mąż. Często przypominam mu różne ciekawe, fajne, smutne i wesołe historie z naszej przeszłości, a on się dziwi, że "takie coś" to powinien jednak pamiętać. A tak nie jest. Ja też się dziwiłam, do czasu, kiedy moja młodsza siostra opowiedziała mi historyjkę z naszego wspólnego dzieciństwa. Dość ciekawą historyjkę. Niestety - zupełnie je nie pamiętałam, nawet wtedy, kiedy została mi opowiedziana ze szczegółami. A znowu nie było to tak dawno, bo jakieś 15 lat temu....
Wczoraj odwiedził nas kolega z podstawówki. Właściwie w tamtych czasach - przyjaciel mojego męża. Znowu usłyszałam kilka zupełnie zapomnianych historyjek :) . Fajnie tak gromadzić czyjeś wspomnienia, kiedy własnych braknie.
Poza tym: przeżyłam na tym świecie prawie 32 lata ( o matko!) a pamiętam z tego czasu albo jakieś ważne wydarzenia (i to wcale nie jakoś dokładnie), albo drobiazgi, skrawki - na przykład z wesela mojej jednej ciotki, lat temu 25, pamiętam spanie z kuzynostwem na podłodze, z wesela drugiej ciotki, lat temu 20, pamiętam głównie to, że mnie indyk gonił przez pół wsi. Pamiętam jakieś dziwne rzeczy z czasów przedszkolnych i wcześniejszych, pamiętam wakacje u moich dziadków, którzy umarli, kiedy miałam 5 lat (obydwaj w tym samym roku). Nie pamiętam zaś tego, w co byłam ubrana dwa lata temu, idąc do sklepu po pomidory. Ciekawe, na jakiej zasadzie pamięć pozostawia "zapisane" jedne rzeczy a inny pozwala "ulecieć"? Ciekawe, co ze swojego dzieciństwa będą pamiętały moje dzieci?
Będąc w szóstej klasie, zaczęłam pisać pamiętnik. Zapisywałam początkowo wszystko, dzień po dniu, bo wszystko było ważne. Nawet czasem wydawało mi się, że niepotrzebnie to zapisuję, bo zapamiętam takie wydarzenia na całe życie. Teraz, kiedy to czytam (o ile w ogóle znajdę dośc odwagi, żeby czytać te bzdury), tarzam się ze śmiechu, myśląc o istocie tych wpisów. Nie da się też ukryć, że - gdyby nie pamiętnik - na pewno bym te "epokowe" zdarzenia zagrzebała głęboko w czeluściach niepamięci.
Za niecałe dwa lata Gburek będzie w szóstej klasie. Za lat 5 - Gryzelda. Czy odważę się dać im do przeczytania moje bazgroły? Chyba nie, choć takie było załóżenie ( hehe - dwunastolatka pisząca pamiętnik z myślą o swoim potomstwie.....hehe - gdyby ktoś tej dwunastolatce powiedział, że ojcem tegoż potomstwa będzie jej kolega ze szkolnej ławy, to dopiero by miała ubaw!). Musiałabym wszystkie wpisy ocenzurować, poprawić nieudolności językowe - to już nie byłoby to samo.....No, chyba że sami wygrzebią skądsiś matczyne pamiętniki.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz