Zawsze zastanawiałam
się, dlaczego nigdy nie widziałam małej wiewiórki... Mieszka w naszej
okolicy mnóstwo tych przemiłych zwierzątek, obserwuję je od dziecka -
ale zawsze dorosłe!
I dziś się udało! Jakież to było piękne - żałowałam, że nie miałam aparatu...
Jechałam
samochodem, przez drogę przebiegała wiewióra, taszcząc coś w pyszczku.
Zwolniłam, żeby sobie spokojnie przeszła na drugą stronę. A że uliczka
była wąska, udało mi się podejrzeć, co też w pyszczku było taszczone. I
to było młode! Byłam na tyle blisko, że widziałam małe łapki mocno
wczepione w mamine futro. Zatrzymałam się i nie mogłam wzroku oderwać -
cudowny widok. Wiewióra zresztą też się zatrzymała - może dziwiła się,
że taka mała kobitka w takim dużym samochodzie na takiej wąskiej uliczce
- i co ona tu robi? ;)
I tak sobie popatrzyłyśmy w oczy a potem oddaliłyśmy się - każda w swoją stronę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz