z klimatem...

z klimatem...

niedziela, 27 maja 2007

Wujowie - refleksja o życiu

Moja mama ma dwie siostry. Te siostry mają/miały mężów. Dziwna historia, ale obydwaj wujowie okazali się alkoholikami. Żeby było ciekawiej - panowie strasznie się nie lubili. Wręcz unikali swej obecności. Uroczystości rodzinne odbywały się więc albo w obecności jednego, albo drugiego wuja.
Pierwszego wuja początkowo - dziecięciem będąc - uwielbiałam - typ: "o jak ja lubię dzieci i się z nimi fajnie kumpluję". Do czasu. Wuj, tuż przed ślubem z ciocią, spowodował po pijaku wypadek. Śmiertelny. Trafił do więzienia. Ciocia na niego czekała, zaraz po odbyciu kary wzięli ślub. Ale to już nie był ten sam człowiek. Stał się agresywny, wielokrotnie dochodziło do awantur i rękoczynów. Ciocia jednak jakoś nie była zdecydowana odejść - mieli dwie córki - wiadomo, jak to jest w takich rodzinach. Wuj stał się gburowatym odludkiem, który popijał po kryjomu wszystko, co mu w ręce wpadło. Chorował, leczył się, robił przerwy w piciu, obiecywał poprawę - i tak w kółko. Trzecia ich córka urodziła się, kiedy starsze kuzynki miały lat -naście. Wuj przystopował z piciem i stał się troskliwym ojcem na pięć lat. Rok temu wrócił do nałogu. W październiku ciocia znalazła go martwego w łazience.
Drugiego wuja nie uwielbiałam tak bardzo, jak pierwszego - ot - wuj, jak wuj. Z biegiem czasu zaczęliśmy znajdować wspólne tematy: był znawcą i miłośnikiem muzyki rockowej. Świetny człowiek. Super mąż. Idealny tata. Bardzo lubiłam u nich bywać, bo stanowili udaną rodzinę. Wiadomo było, że wuj na uroczystości rodzinne sam produkuje wódkę. Ale problemu wtedy jeszcze nie było. Problem pojawił się, kiedy wuj zachorował (właściwie nie wiadomo na co - jakaś choroba związana z przemianą materii) i poszedł na rentę. Zaczął się nudzić. Ciotka pracowała na trzech etatach a on się nudził, gnuśniał i popadał w nałogi: nikotynowy, alkoholowy a w końcu internetowy. Narobił długów, zaczął mieć jakieś dziwne znajomości ( z internetu), zrobił się niemiły, przestał wychodzić z domu. Swoim dzieciom powiedział, że on ich utrzymywał 20 lat, teraz na nich kolej. Ciotka zaciskała zęby i pracowała coraz więcej. Wuj wielokrotnie przebywał w szpitalu, wiedział, że nie powinien pić i palić, że powinien przestrzegać diety. Ostatnio stwierdził, że on i tak umrze, więc po co ma się oszczędzać. Przedwczoraj córka znalazla go nieprzytomnego. Miał więcej szczęścia od pierwszego wuja - przeżył. Ale przytomności jeszcze nie odzyskał.
Od przedwczoraj nie mogę przestać myśleć o tych dwóch panach. Czy gdyby wiedzieli,  co ich spotka, potrafiliby się opanować? Czy bardziej współczuć ciotce, której mąż umarł od razu, czy tej, którego życie wisi na włosku? Czy tak umęczone kilkunastoletnim małżeństwem kobiety, kochają jeszcze swoich mężów?Bo wiem na pewno, że nie jest to tak, że nagle odczuwają ulgę, że ich problemy się skończyły...Czy, jeśli wuj wyzdrowieje, zrozumie, że dostał szansę od losu - na poprawę? Czy tę szansę wykorzysta? Czy - gdyby pierwszy wuj taką szansę dostał - zmieniłby swoje życie?
Zastanawiam się też - jak to jest - kuzyni, którzy tak bardzo narzekali na swojego ojca, wielokrotnie byli przez niego wyzywani, wyrzucani z domu, teraz siedzą przy jego łóżku i modlą się o jego zdrowie....W końcu ojciec, jaki by nie był...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz