W dawnych, dobrych czasach pisarzem był ktoś, kto zajmował się pisaniem. Teraz pisarzem jest każdy - sądząc
po ilości blogów. I tak się zastanawiam: skoro dobrze pisze i pani A., i
pani B., i pani C., i jeszcze tysiąc pań i panów, na których blogi nie
trafił wydawca, więc skąd wiadomo, że to pani D. jest pisarką i ją
trzebaby wydawać w postaci książkowej, a nie pani F. na przykład. I
nagłówniejsze pytanie: skąd się bierze taki śmieć językowy, jak
Masłowska i jej "dzieła", kiedy tyle osób potrafi pisać zgrabnie,
poczytnie i używać pięknego języka. Czy to znak czasów? Większość ludzi
(potencjalnych czytelników) lubuje się w brzydocie? A może ktoś mi
powie, że Masłowską da się czytać bez obrzydzenia? Ja nawet z dużym
obrzydzeniem przebrnęłam przez połowę jej "utworu" - dziękuję bardzo,
pozostanę przy klasyce.
Mam podobne odczucie w stosunku do tego typu literatury, jak mdl2 o sztuce nowoczesnej była łaskawa wyrazić się na swoim blogu: "co ma zachwycać, skoro nie zachwyca?".
Może po prostu jestem w mniejszości?
Mam podobne odczucie w stosunku do tego typu literatury, jak mdl2 o sztuce nowoczesnej była łaskawa wyrazić się na swoim blogu: "co ma zachwycać, skoro nie zachwyca?".
Może po prostu jestem w mniejszości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz