z klimatem...

z klimatem...

piątek, 11 maja 2007

Z jesiennego archiwum 2002, piątek

Po przedszkolu, wstępuję z dziećmi  na herbatkę do ukochanych dziadków. Przed zakończeniem wizyty zmuszam potomstwo do wysiusiania się, gdyż pogoda zrobiła się tymczasem zupełnie jesienna i chciałabym uniknąć wystawiania na ziąb gołych odwłoków. Gryzelda wysiusiowuje się dla pewności nawet dwa razy. Już dwieście metrów za  dziadkowymi drzwiami (tuż za bramą…), Gburek zaczyna odczuwać potrzebę fizjologiczną, na szczęście wybrana droga przez las prowadzi – są więc możliwości, potrzeba zostaje zaspokojona. Hm….problem w tym, że potrzeby są dwie, bo i dzieci dwoje. A dziewczynki, jak powszechnie wiadomo, łatwo nie mają, tym bardziej że o tej porze roku,  w tej strefie klimatycznej, dziewczynki zwyczajowo ubierane są warstwowo. Odmawiam zaspokojenia potrzeby fizjologicznej swoje córce. Po przejściu kolejnych dwustu metrów Gryzelda zgłasza po raz drugi chęć, jestem uparta. Po pierwszym kilometrze urozmaiconym coraz bardziej dramatycznymi jękami córeczki, jestem nadal nieustępliwa i dochodzę do wniosku, że nie ustąpię wcale (jeszcz dwa kilometry), bo dlaczegóż miałabym narażać dziewczęcą pupę na przemarznięcie, kiedy ona tylko dla towarzystwa się uparła. Ostatni kilometr jest więc najbardziej widowiskowy, ponieważ dodatkowo las się kończy a zaczyna dość zaludnione - o tej porze - miasto. I ludzie powracający z pracy, mają przed oczami taki oto sielankowy obrazek: biegnie zaryczane trzyletnie dziewczę („ja już nie wytrzyyymaaam”) ze ściągniętą czapką i rozwianym blond włosem, za dzieckiem matka z obłędem w oczach ( "udaje, czy się zleje?"), a wokół nich drepcze zupełnie zlekceważony sześciolatek, starający się zaznaczyć swoją obecność zadawaniem matce pytań z rodzaju trudnych, aczkolwiek wymagających natychmiast wyczerpującej odpowiedzi.
Piątek kończy szczęśliwie ten – jakże pełen przygód, choć zupełnie zwyczajny – tydzień. Obyło się bez mokrej wpadki oraz – dzięki pośpiechowi – bez awantur, jakie codziennie towarzyszą drodze powrotnej z przedszkola. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz